Dlatego tylko ze względu na te idiotyczne tłumaczenia napisałem krótko, że powstało teraz nowe słowo: „nakierwić się” czyli mówić bełkotliwie i z pogłosem, co w pełni oddaje absurdalność tego tłumaczenia. Oczywiście dochodzi tutaj aspekt trzeźwości w pracy, ale raczej nikt nie podejrzewa ministra o to, że walnął sobie klina przed wejściem na scenę. Tutaj bardziej chodzi o zasady i szacunek wobec samej uroczystości i zwykłą ludzką szczerość.

I chociaż od 2014 jestem abstynentem (moja osobista krucjata w intencji wszystkich, którzy mają z tym problemy), to podejrzewam, że wielu Polaków, którzy nie mają z taką substancją problemu, mimo wszystko mogli jeszcze odczuwać w pracy skutki majówkowego „odpoczynku”. Dlatego gdyby była szczerość, to byłoby i zrozumienie.

I nie chodzi tutaj o bycie pijanym, tylko o to, że rozkład tych substancji u każdego przebiega trochę inaczej. Jeden potrzebuje 8 godzin snu, a inny trochę więcej.

Nic jednak bardziej nie wkurza Polaków jak robienie z nich idiotów i zwalanie winy na realizatora dźwięku.

Dlatego słusznie napisał tutaj mój kolega Tomek (również realizator dźwięku), że za takie pomówienia wytoczyłby pozew.

Bo tam nie było winy realizatora!

I piszę to ze względu na to, że oprócz bycia programistą jestem również realizatorem dźwięku z ponad 20-letnim stażem i zaświadczam, że nie potrafiłbym komuś skrócić słów lub ich połączyć ze sobą w taki bełkotliwy sposób na żywo. Nawet auto-tune tego nie potrafi.

Takie rzeczy to tylko podczas edycji postprodukcyjnej. A jeśli ktoś uważa inaczej, niech udowodni na live!

Nie ma bowiem takich efektów do zastosowania na żywo w stole mikserskim, a pogłos działa w zupełnie inny sposób.

Oczywiście istnieje coś takiego jak efekt „wiecowego” odbicia dźwięku. (Echo)
To jest jednak naturalny efekt i każdy z Was miał z nim do czynienia na akademii szkolnej lub w kościele mówiąc do mikrofonu.

Dlatego podczas przemówień wiecowych politycy robią swoiste pauzy, aby z tym echem się nie ścigać. Np. Pan Prezydent Duda często robi takie charakterystyczne wiecowe pauzy, aby ten dźwięk do końca wybrzmiał.

Niektórzy się z tego śmieją, jednak takie pauzy byłby bardziej zrozumiałe dla widza, gdybyśmy w telewizji usłyszeli dźwięk nagrywany mikrofonem pojemnościowym zbieranym z placu, wówczas moglibyśmy również usłyszeć takie echo i pauzy nie byłby już dla nas tak bardzo nienaturalne. Dlatego politycy z tego rodzaju wystąpień publicznych są szkoleni.

I tutaj jest właśnie ten problem, że gdy mamy lekko „wczorajszy” umysł, to taka lekka kakofonia naszych słów łatwo może nas wprowadzić w bełkotanie, bo będzie nam się wydawało, że dane słowo już wypowiedzieliśmy, bo je ponownie słyszymy z naturalnego wiecowego odbicia. (Echa)

Dlatego dochodzę do wniosku, że najlepszym alkomatem jest właśnie pozwolić komuś mówić na takim wiecu, aby jego mózg wykazał, czy nie jest czymś odurzony.

Bowiem tylko w pełni trzeźwa osoba z takim echem sobie poradzi, co pokazał przykład osób wypowiadających się przed panem ministrem. Oczywiście amator też mógłby z tym echem mieć problem, ale nie od wielu lat udzielający się publicznie polityk!

Dodam jeszcze, że podczas zwykłego wywiadu dla telewizji, nie ma już takiego pogłosu i jest łatwiej poradzić sobie ze „zmęczeniem” i je ukryć. (Aczkolwiek to też nie do końca dało się ukryć w tym przypadku.)

I to nie jest żaden specjalny efekt nałożony na mikrofon, czy złośliwość realizatora, tylko taka jest specyfika nagłaśniania imprez masowych w miejscach, które akustycznie są trudne, bo nie ma naturalnych absorberów dźwięku.

Tak właśnie się dzieje na Stadionie Narodowym, gdzie muzyk uderzając w werbel słyszy ten werbel z bardzo dużym opóźnieniem.

Wówczas problem rozwiązuje się dobrym odsłuchem dousznym (słuchawkami dousznymi) lub monitorem scenicznym, którego dźwięk jest na tyle głośny, że zagłusza ten dźwięk odbicia pozwalając się skupić na swojej własnej grze lub mówieniu, śpiewaniu.

Jednakże realizacja dźwięku w telewizji jest już bardziej sterylna, bo sygnały dźwiękowe pobiera się bezpośrednio poprzez spliter z mikrofonów lub innych wyjść liniowych ze stołu mikserskiego (aux lub direct) jeśli nie ma splitera.

Czyli w wozie transmisyjnym mamy już czysty sygnał wejściowy z mikrofonu bez żadnego pogłosu. Ewentualnie jeśli jest wysoka czułość na mikrofonie, to ten mikrofon zbiera jeszcze dźwięk wiecowego odbicia (echo), ale to można zniwelować bramką lub bardziej ekspanderem.

Czyli to co słyszymy w telewizji to w miarę sterylny dźwięk jaki wydobywa z siebie mówca plus ewentualnie lekki efekt tła, który w telewizji filtrami jest i tak bardziej lub mniej wycinany. (To zależy jak głośne jest echo)

O powyższym wie każdy realizator dźwięku, który dosłownie po 2 sekundach jest w stanie rozpoznać z jakim efektem na wokalu mamy do czynienia.

Dlatego mogę Was zapewnić, że na prezentowanym materiale z telewizji z wypowiedzią ministra, nie ma nałożonych żadnych dodatkowych efektów akustycznych.

Reasumując to co usłyszeliśmy, to standardowy dźwięk z mikrofonu z podciętym dołem i prawdopodobnie z ekspanderem wycinającym tło bez żadnych innych pogłosowych dodatków.

Zatem skoro można nas okłamywać w takiej sprawie, to wniosek jest jeden. Nie należy wierzyć takim politykom!