Coś nerwowo jest na Ukrainie. Obawiam się, że albo ukraińskie wojska nie robią spodziewanych postępów, albo raczej ukraińscy oligarchowie nie zarobią na handlu zbożem, ze sprzedażą którego będą mieć kłopoty. A może jedno i drugie?

Bezczelność

trudna sytuacja, bo – można powiedzieć, że Ukraińcy nie rozumieją polskiej romantycznej duszy, której efektem jest bezinteresowna pomoc potrzebującym, jak kiedyś wszyscy szli sypać worki podczas powodzi we Wrocławiu. Oczywiście niektórzy nazwą to brakiem roztropności, jednak ta roztropność wynikałaby jedynie z faktu, że żyjemy w świecie, gdzie bezinteresowny to głupek. Dlatego roztropność to zabezpieczenia się na wypadek, gdyby obdarowany miał się wypiąć na szlachetnie obdarowującego. Niestety, w takim świecie żyjemy. Z jednej strony piękna postawa romantyczna Polski, z drugiej – jak zawsze dostaniemy w tyłek, bo zamiast podpisywać umowy i stawiać warunki, zaufaliśmy, że będzie dobrze. Jakimś sygnałem alarmowym była sytuacja jeszcze przed wojna na Ukrainie, gdy Ukraińcy mieli nas głęboko w poważaniu i utrzymywali relacje nad naszą głową z Niemcami – my zaś – zdaje się ustami ministra Raua – twierdziliśmy, że damy Ukrainie wszystko, czego tylko będzie potrzebować (mimo całej szlachetności bardzo niemądre słowa). Ukraińcy natomiast zwrócili się do nas dopiero, gdy Niemcy zaczęli blokować pomoc Ukrainie, gdy już zaczęła się wojna.

zdradą to jest pomaganie im kosztem naszych zasobów !