-
Niestety się stało…
Zmiany weszły w życie 1 kwietnia. Uczniowie zastaną nową rzeczywistość po powrocie do szkół
21 Komentarzy-
-
@mammusia-aleksandra-alka dokładnie
-
-
Pamięć mam już taką sobie, ale gdy się wrócę do czasów szkolnych to uczciwie powiem, że będąc uczniem cieszyłbym się, że nie będzie obowiązkowych zadań domowych, że w domu będą odrabiał tylko zadania z przedmiotów, które lubię, a lubiłem matematykę. Proces nauczania jest efektywny dopiero gdy uczeń chce się nauczyć, więc trzeba ucznia zainteresować a nie zmuszać.
-
@eljot60 coś w tym racji jest
-
@eljot60 Masz racje ale jak ktoś nie chce się uczyć to prac domowych nie odrabia. Mój starszy tak robił XD Przebimbał szkołę na trójkach i dobrze bo na więcej nie zapracował. Tylko czy powinniśmy równać poziom do takich nieuków? Po co? Stawiajmy tym dzieciom jakieś ambitniejsze cele. Od wyboru specjalizacji jest szkoła średnia i studia. Szkoła podstawowa ma uczyć wszystkich podstaw a nie tylko wybranych przez ucznia 😉 Ja uczciwie powiem, że nie lubiłam specjalnie żadnego przedmiotu, no może oprócz plastyki ale uczyłam sie systematycznie, byłam obowiązkowa więc nawet nieźle mi szło. Coś tam w głowie zostało 😛 Gdybym dostała wybór jako młode dziecko być może nie umiałabym nawet pisać. Miałm kłopoty z ortografią, to była dla mnie droga przez mękę ale teraz jakoś funkcjonuje i piszę nawet w 2 językach. 😉 Szkoła podstawowa to nie jest czas gdzie dziecko powinno wybierać co będzie robić i czego będzie się uczyć, czy będzie się uczyć. Niektórych rzeczy jako ludzie dorośli nie opanujemy, jeżeli zaniedbamy je na etapie szkolnym.
-
@mammusia-aleksandra-alka ks. Pawlukiewicz mówił, że dzieci mają takie imie, jakie im nadamy 😉 może poszukaj jakichś nowych określeń na tych biedaków, choc rozumiem, ze nie ma cierpliwości na to 🙂 odnośnie zmian w szkole, z tego, co czytam , chodzi tutaj o prace domowe. Ja średnio pamiętam, bym dużo siedział nad nimi, raczej odrabiałem „na kolanie” na przerwie albo na luźniejszych lekcjach – nie zanosiłem pracy do domu. I chyba tak samo jak Jan bym się ucieszył, ze mam więcej czasu. Ale z drugiej strony – na lekcjach ciężko jest wyrobić z całymi ćwiczeniami, więc najlepiej zadać zrobienie 1-2 stron do domu, a w szkole zając się czymś bardziej konstruktywnym. No i na pewno w domu pisałem wypracowania, to lubiłem i się zrodziła z tego we mnie pasja do pisania opowiadań, to było w podstawówce. Potem pisałem już sam kolejne odcinki tych opowiadań, które napisałem na zadanie domowe, a te najlepsze nauczycielka czytała na lekcji, więc to było z jednej strony budowanie własnej wartości, z drugiej inspiracja i zachęta, by pisać dalej. Jakoś sobie nie wyobrazam wypracowań w formie opowiadań twórczych pisanych na lekcji. Na pewno tym sposobem wyrzucamy sporo wartościowych narzędzi, którymi mogli się posłużyć nauczyciele. I coś, co różnicuje lepszych i gorszych – na lekcjach często nie ma czasu, by poświęcić czas tym lepszym, bo uwagę absorbują ci najsłabsi (wiem, bo sam byłem kilka tygodni na praktykach nauczycielskich w szkole). Co do współczesnej szkoły, to nie wiem, czy cos jeszcze jest jej w stanie pomóc. Ostatnio słyszę sporo historii znajomych, którzy uczą w szkole, jeden znajomy jest psychologiem i to, co mówi, woła o pomstę do nieba. A są to podkarpackie szkoły, nie chce wiedzieć, co sie dzieje np. w Warszawie
-
@chicku Atmosfera w szkołach jest tragiczna ale niestety głównie to z powodu braku dyspliny. Nie chodzi mi tu o jakies drastyczne kary. Nauczycielom zwyczajnie nic nie wolno. Rodzice bardzo roszczeniowi, użalaja się nad pociechami ale czasu im nie poświęcą. Za duzo bodźców, internetu, cyfryzacji. Sama nie wiem. Ja pamiętam, że chodziło się w faruszku, w domu rządził rodzic a w szkole nauczyciel i wiekszość z nas poza zbuntowanymi jednostkami nie miała z tym problemu. Teraz dzieci niczego nie szanują, ani siebie, ani rodziców, ani nauczycieli…mnie to ciężko zrozumieć. Ej nieuk to nie biedak. Najczęściej świadomie tak wybiera xd. Tu nie chodzi o dzieci mniej zdolne tylko o takie, które nie chcą się uczyć, unikaja wysiłku. Niech sie takimi zajmie psycholog, pedagog, rodzic ale proszę nie dostosowujmy pod niechcących sie uczyć programu. Tak samo jak nie powinniśmy pod znudzonych geniuszy 😉 Właśnie o wypracowaniach myślałam, jak takie napisać na lekcji? 3 godziny w plecy. A może wcale nie pisać bo po co? Jak ktos będzie chciał to nauczy się pisać a jak ktos nie to nie i po kłopocie 😛 Te prace domowe aż tak dużo czasu nie zajmują ale widzę po młodszym, odrabiając je utrwala materiał. Potem kartkówka nie jest zaskoczeniem, widza zostaje.
-
-
@chicku To moja ulubiona trudna przypowieść. U mnie w korpo zwłaszcza to ciągle na topie. Człowiek haruje 10 lat ale przyjdzie nowinka i na start dostanie niewiele mniej bo wchodzi w innym czasie na inny rynek, w inne warunki itd.. 😛 Tutaj jednak przypowieść sugeruje, że byli to ludzie chętni do pracy ale nikt ich w tym momencie nie zatrudnił. Ja mówię o tych niechętnych do pracy. Tych co dostają wiele szans ale na nie plują ale zgadzam się, że złe doświadczenie nie koniecznie kształtują nasz charakter pozytywnie. Cierpienie nie zawsze uszlachetnia. Mimo wszystko nie można pobłażać i udawać, że się pewnych rzeczy nie widzi, rzeczy należy nazywać włśnie po imieniu, bez owijania w bawełnę. Pewne wartości warto doceniać, ja do takich zaliczam pracowitość. Ksiądz sam powiedział bo inaczej wychowamy maminsynka, narcyza itd…”Bóg ci to serce uzdrowi i poczujesz się twardy i mocny” Trzeba się najpierw do tego Boga odezwać – chyba…
-
@mammusia-aleksandra-alka Bóg to może uzdrowić, ale można tez od razu nadać mu imię, nie mówię że fałszywe, ale szukając dobrych stron dziecka i je podkreślić, z czasem może te złe zanikną, bo dziecko będzie siebie widziało w tych pozytywnych cechach, na które zwrócił mu uwagę rodzic 🙂 Pawlukiewicza dawno nie słuchałęm (kiedyś regularnie), ale te nauki o imieniu dobrze pamiętam i chyba ma to sens
-
-
-
-
-
-
-
Doczytałam – „z klas IV-VIII, nie będą już musieli obowiązkowo odrabiać prac domowych. Co więcej, zadania te nie będą w żaden sposób oceniane.” Czyli zero motywacji, w dodatku jeżeli nie będą oceniane to pewnie też nie będą sprawdzane a więc nie ma celu ich odrabiania. Proponuję, żeby politycy również pracowali bez wynagrodzenia i żeby ta praca nie była oceniana, niech sobie politykują dla idei.
-
@mammusia-aleksandra-alka Młodzież z obowiązkowymi pracami domowymi radziła sobie przy użyciu np. telefonu lub laptopa – ktoś zdolny zrobił a reszta odpisywała. Dziś wypracowania piszą używając sztucznej inteligencji. Czy jest sens trwania w czymś takim? Pamiętam ze studiów jak profesor uczył, że nie wszystko musimy pamiętać, bo się nie da, ważne żebyśmy wiedzieli gdzie znaleźć potrzebną nam wiedzę.
-
@eljot60 Masz racje ale to były inne czasy. Teraz tym samym argumentuje się brak właśnie chęci do nauki, bo po co jak znajdziemy wszystko na googlu… Dlatego co pokolenie w masie ogólnej jesteśmy coraz mniej sprawni umysłowo. Mózg jak każdy organ potrzebuje ćwiczeń. Klikanie po rolkach na smartfonie to raczej słabe ćwiczenie. To tak jak ty byś oglądał wyłącznie kolarstwo bez fizycznej jazdy na rowerze i oczekiwał, że będziesz mieć kondycje 😉
-
@mammusia-aleksandra-alka Zwróć uwagę, że sportowcy wybierają sobie dziedzinę, którą uprawiają, a młodzież uczy się niemal wszystkiego, np. chemii, która w klasie 90% uczniów nie interesuje. Oczywiście jakieś podstawy należy opanować, ale chyba programy są przeładowane. Większość okazuje się zbyteczna lub w łatwy sposób do znalezienia. Jeśli mamy opanowany sposób samokształcenia to tę wiedzę zdobędziemy. Wniosek – uczmy podstaw i umiejętności samokształcenia.
-
@eljot60 Przeładowane chyba tak. Matematyka podstawowa w podstawówce bywa już całkiem zaawansowana 😉 Chemia, fizyka to dopiero ostatnie klasy i faktycznie są to podstawy. Musisz cos poznać, żeby wiedzieć czy cię to zainteresuje czy nie. Do niektórych zainteresowań wystarczy google i youtube, do innych przyda się dobry nauczyciel i program w szkole. Szkoła średnia czy studia to zupełnie inna sprawa. To czas wyboru specjalizacji z tych wszystkich, które poznałeś w zarysie w szkole podstawowej. Wiedza ogólna daje wybór, brak wiedzy to brak wyboru. Ja tak to widzę.
-
@mammusia-aleksandra-alka Zgoda, dlatego uważam, że pierwszym zadaniem nauczyciela w szkole podstawowej jest zainteresować ucznia przedmiotem. Jeśli to mu się uda to „ma z górki”. Zadaniem rodziców jest przekonanie swych dzieci to tego, że nauka to ich podstawowy obowiązek. Zadanie jest proste gdy dzieci będą zainteresowane przedmiotem, ja jeśli nie, to meczą się wszyscy – uczniowie, nauczyciele, rodzice.
-
@eljot60 raczej jest to bardzo trudne, bo w podstawówkach są wymieszani dobrzy i źli uczniowie, często źli przeszkadzają dobrym itp. – praca nauczyciela to bardzo wymagający i trudny zawód, by to wszystko ogarnąć 🙂 co do przeładowania programu, to nie wiem, czy tak jest. Na pewno poziom się z czasem zmniejsza. Chemia się przyda choćby po to, by dziecko wykształciło szare komórki. A nawet jeśli 90% się tym nie zainteresuje, to jak znaleźć tych 10%, jeśli się im nie da szansy kontaktu z chemią? Te 90% nie musi się tym interesować, ale przynajmniej rozwiną swoje mózgi pracą umysłową, a może akurat te podstawy kiedyś im się przydadzą, by zrozumieć, jak działa destylacja? Co do zadań domowych, to nawet jeśli większość kombinuje, to ci najlepsi nie kombinują. A tamci – też czegoś się uczą w ten sposób – choćby korzystania z AI i szukania alternatywnych rozwiązań 🙂
-
@chicku O to, właśnie to. Nawet przy pisaniu ściągi dzieciak się uczy. Są dzieci genialne, ukierunkowane od urodzenia i takim nie powinno się przeszkadzać. Większość dzieci w podstawówce nie ma pojęcia co by chciała w życiu robić. W tej chwili ponad połowa młodych powie, że chce być yutuberem albo blogerką tak jak my chcieliśmy być strażakami i baletnicami 😉 Czasem nawet w liceum ciężko sobie wyobrazić swój przyszły zawód. Nie wiemy co i kiedy nam się w życiu przyda. Jak by mi ktoś na studiach czy w liceum powiedział, że będę pracować w korporacji finansowej to bym parsknęła śmiechem. Jak to dzisiaj mówią… do zbierania szparagów w Niemczech potrzebna jest kondycja fizyczna więc najważniejszy jest w-f 😛
-
@mammusia-aleksandra-alka wiesz, ze u nas chcą byc youtuberami, a w Chinach naukowcami. To jest obraz naszego upadku. Ja wychodzę z założenia, zeby to, co robię, było pożyteczne dla Polski, polskiej kultury i polskiej historii. . może dlatego odnalazłem się na studiach na wydziale historii 😉 ale w ogólnym rozrachunku – co nam ma przynieść praca? Oczywiście jedzenie, utrzymanie i źródło do innych dzieł, pracy twórczej (takiej jak remont czy komponowanie: )). Fajnie poza tą pracą mieć jeszcze czas, by coś dodatkowo zdziałać
-
-
-
-
-
-
-
-
-
Ponieważ opiekuję się i wychowuję bliską osobę ze spektrum, jestem bardzo w temacie szkoły podstawowej i nie tylko. I pamiętam też jak wyglądało zadawanie zadań domowych za moich szkolnych czasów, a potem za czasów moich dzieci (juz bardzo dorosłych), mam jakieś porównanie. Za moich czasów : były zadania domowe, lektury, klasówki, kartkówki. Jednak było to tak zadawane i rozłożone, że miałam czas na podwórko, zabawę, czy hobby. Moje dzieciaki, które załapały się na gimnazja, też mimo zadań domowych, uczenia się, lektury, miały w miarę na to czas. W porównaniu do teraz, to był totalny luz. Szkoła teraz : młody uczęszczał do szkoły z oddziałami integracyjnymi. Z racji że jest ze spektrum, i zerówkę przerabiał w domu (uczyłam go), od pierwszej klasy do 4ej przebywałam w czasie jego nauki na terenie szkoły. Dojeżdżaliśmy spory kawałek, więc dla komfortu dziecka i szkoły, byłam na miejscu. Edukacja wczesnoszkolna, od 1 do 4 klasy, dawaliśmy radę. I z zadaniami w domu i nauką przygotowującą do klasówek itd. Schody zaczęły się od piątej klasy, nawał zadań domowych, klasówek, sprawdzianow był taki, że czasami siedzieliśmy do bardzo późna. Apogeum to była klasa 7-8. Dzieciaki po prostu odpuszczały i wcale im się nie dziwiłam. Młody był w klasie integracyjnej, czyli kole 15-ro dzieci zdrowych, 4-5 z problemami różnymi. Klasa mądra, empatyczna, dzieci ambitne, w tym jedno ze spektrum autyzmu wysoko uzdolnione. Dzieciaki wysiadały przez nawał zadań domowych, przygotowań do klasówek itd. Tak działo się też w innych klasach. Tam gdzie potrzebne było wsparcie, trzeba było wspomagać, rodzice tracili cierpliwość. Zdarzały się często zarwane weekendy, planowe wyjazdy. Mieliśmy panią od matematyki, która zrypała święta wielkanocne trzem klasom. Skończyło się awanturą u dyrektor szkoły. Osobiście przy nawale zadań i np. „grubej” klasówki z historii czy geografii, zrywałam noce żeby przygotować z młodym mapę pamieciową. Tak żeby mógł łatwiej wszystko powtórzyć i zapamiętać, nawet jeszcze w dzień klasówki. Z historii temat potrafił mieć 40-50 stron do powtórzenia. Szlak mnie trafiał. Nie twierdzę że zadania w domu nie są potrzebne. Są, ale niech to będzie robione z głową, z poszanowaniem dzieciaków. One oprócz nauki mają też żyć. Cieszyć się światem, przyjaciółmi, rodziną, czy zwykłym lenistwem. Kiedy to będą miały robić?… Od czego jest dzieciństwo?… Będąc w środku tego wszystkiego, miałam w głowie jedno :dzieciaki są przygotowywane do wyścigu szczurów, do zapierdzielu dla korpo. Będzie się liczyć żeby „Pan” był zadowolony. Zajedziesz się, ale być może pójdziesz szczebelek wyżej. Na tym to ma polegać?… Nie sądzę.
-
@karuda54 to co piszesz to rzeczywiście ostre przegięcie. W tej sytuacji ten pomysł to dobre rozwiązanie. Ale zadania domowe w takiej formie,jak ja pamiętam z lat 90. były w porzadku, bez zarwanych nocy czy weekendów,a z wieloma ciekawymi owocami, jak to,że wkręciłem się w pisanie opowiadań, a zaczęło się od zadań z j.polskiego. na lekcji chyba trudno nauczyć się pisać dłuższe formy
-
-
Ostatnie posty
Jan Paweł drugi
- 18 lutego, 2022
Droga do niepodległej Polski
- 9 lutego, 2022
Niebiańskie istoty
- 2 lutego, 2022
Konie
- 14 stycznia, 2022
Owczarek niemiecki
- 13 stycznia, 2022
Góry
- 13 stycznia, 2022
Media
Zdjęcia dodane do postów
Wideoklipy dodane do postów
Nie chce mi sie nawet tego komentować. Wiecie, że jestem za publiczną edukacja bo wychowałam się w czasach gdzie publiczna była na wysokim poziomie, była lepsza od kiełkujących prywatnych dziwolągów. Teraz będzie na odwrót. Szkoły prywatne mają więcej swobody i dzieci, które maja zamożnych rodziców będą lepiej wykształcone. Szkoła państwowa to będzie wylęgarnia nieuków, leni, złośliwie mówię, że lewica chce sobie wychować wyborców.