-
Tylko Polska zamieszczony w temacie Z Polski
Akurat ja osobiście uważam, że nie powinno się dawać żadnych prezentów nauczycielom na Dzień nauczyciela czy też na koniec roku szkolnego. To prowadzi do podejrzeń właśnie o nierówne traktowanie. To że jeden uczeń może się czuć gorszy od drugiego. Rodziny są różne. Jedni bogatsi, drudzy biedniejsi. Pamiętam za moich czasów składało się na koniec roku i kupowało np. biżuterię złotą, robot kuchenny. Ja oczywiście byłam z tych biedniejszych i dla mojej rodziny to był duży wydatek. Kwiaty to też zły pomysł, bo co ten nauczyciel ma potem zrobić z pokaźną ilością kwiatów? Ja bym na jego miejscu zanosiła te kwiaty na zaniedbane groby. Wystarczyłoby się złożyć na jeden wspólny bukiet i tyle. Nauczyciel często nie chce i nie potrzebuje trzydziestu bukietów! Słodycze też pytanie, czy nie jest alergikiem. Dlatego ja proponowałabym, aby dzieci poćwiczyły swoją kreatywność i robiły jakieś przedstawienia, może jakieś plastyczne, pisarskie prace. Niech pokażą, że nauka daje jakieś owoce. Nauczyciele mają swoją pensję. Ostatnio jednak bardziej słyszę, że mówią o podwyżkach pensji, a nie o poziomie nauczania, które spada. Gdybym ja była nauczycielką, byłoby moją największą satysfakcją, gdyby moja praca dawała jakieś efekty. Ale tym nie mają co się pochwalić nauczyciele. Już tu kiedyś o tym pisałam, ale powtórzę. Jestem zawiedziona, że nauczycielom bardziej zależy na pieniądzach, a nie tym, że ich uczniowie będą ludźmi niewykształconymi przy obecnych zmianach. Wstydziłabym się, gdyby moi uczniowie nie wiedzieli, gdzie leży Polska, nie wiedzieli, że Czechy nie mają dostępu do morza. Gdyby nie potrafili rozróżnić Piłsudskiego od Stalina. Wstydziłabym się, gdyby moi uczniowie bardziej cenili Niemcy niż Polskę, gdyby chcieli likwidacji naszej suwerenności i przenieść stolicę z Warszawy do Brukseli a nawet do Berlina.
Nauczyciele mają swoją pensję. Kształcąc się w tym kierunku, mogli się spodziewać, że nie zarobią tyle co poseł, czy programista. Głosowali za obecnym rządem, bo dali się kupić, a nie pamiętają, jak mało zarabiali kiedyś. W momencie kiedy ja zaczynałam swoją pracę jako kasjerka, a były to czasy poprzednich rządów tuska, to ja pracując na kasie, zarabiałam więcej niż moja kuzynka, wykonująca pracę nauczyciela języka angielskiego. Z czasem zarabiała więcej, może nie były to kokosy, ale na pewno więcej niż za czasów tuska. Łatwo zapomnieli.
Nauczyciele mają swoje pensje. Mają zapłacone za swoją pracę, a tu się mówi o dodatkowych prezentach. Czy tak się nie korumpuje ludzi. Czy tak się nie korumpuje lekarzy, posłów, jakieś inne zawody przez dawanie jakiś bonusów? Ja jako kasjer obsługiwałam klientów, nie patrząc na wysokość swojej pensji, czy to jaki portfel miał mój klient. Kasowałam towar i bezdomnym, matkom, staruszkom, osobom młodym, politykom, piosenkarzom, aktorom, a nawet pana ubierającego się jak pani, którego bardzo lubiłam. Wszystkich traktowałam równo. I nie oczekiwałam od nich jakiś bonusów. Owszem dostawałam od pracodawcy nagrody, jako uznanie za moją pracę. Były czasem to paczki. Zasługiwałam, bo zawsze dawałam z siebie wszystko i patrzyłam zawsze od strony klienta. Nie oczekiwałam żadnych bonusów od klientów, może jedynie traktowanie z szacunkiem, tak jak i ja ich szanowałam, nie zależnie od ich portfela, pozycji społecznej. Tak samo nauczyciele, bonusy powinni otrzymywać ale od swojego chlebodawcy. Może dyrektor mógłby mieć na takie okazje jakieś podziękowania. Tyle. Ale nie od uczniów, czy ich rodziców, bo oni już płacą tym nauczycielom pensje poprzez płacenie podatków. Choć może się mylę. Gdyby jednak wysokość pensji nauczyciela uzależnić od wyników jego pracy, byśmy mieli lepiej wykształconych Polaków. Owszem dużo zależy od samych uczniów i ich rodziców, ale sama wiem, jak nauczyciele uczą. Nie wiem jak inni, ale ja miałam pecha. Np. u nauczycielki niemieckiego na każdej lekcji zaczynało się od opisania jej życia prywatnego, a to że zgubiła telefon i ktoś jej oddał, że córka chora, a to przepytywanie mojej koleżanki, że była wegetarianką, a potem z kolei że jej rodzice przeszli również, a ona chciała zostać weganką. Gdyby to jeszcze wtedy było prowadzone w języku niemieckim. Z kolei nauczyciel historii prowadził lekcję tak, że nie wiedziałam, czy on przedstawia fakty historyczne, czy sobie bajki tworzy. Bo jak wyjaśnić tekst o jakimś bohaterze narodowym mówienie: „był sobie taki gościu…”. Mam nadzieję, że coś się zmieniło od moich czasów.
https://biznes.interia.pl/finanse/news-lex-kamilek-zabrania-prezentow-dla-nauczycieli-ministerstwo-,nId,7831978 #iwa_source=newsfeed_next3 Komentarze-
@joostyn na przestrzeni całej swojej edukacji nie spotkałem się z sytuacją indywidualnych prezentów, jeśli już, to był jeden wspólny prezent od całej klasy. A tego wytycznie nie zabraniają. Co do indywidualnych prezentów – też nie jestem za, uczeń, który przychodzi do nauczyciela i daje mu materialnie wartościowy prezent – – – to chyba nie jest najlepszy pomysł i na miejscu nauczyciela poczułbym się bardzo niezręcznie. Natomiast samo dawanie prezentów – jak najbardziej, bo przeróżne gale temu służą i choćby bukiet od całej klasy pasuje do takich uroczystości. Koszt bukietu to 30 zł, więc każdy po 1 zł, chyba to nie jest zabójcza kwota. Zresztą może takie wydatki powinny być z jakiejś składki rodzicielskiej, tak by nie tworzyć sytuacji zrzutek, gdy pewnie będzie trudno od wszystkich tę złotówkę wyegzekwować. Miałem w podstawówce taką sytuację, gdy zrobiłem odbitki z wycieczki i mniej więcej połowy kwoty za zdjęcia nie dałem rady odzyskać 🙂
-
@chicku Jednak ja dalej będę uważać, że nawet grupowe kupowanie złota, sprzętu rtv/agd czy ogólnie czegoś drugiego nawet wychowawcy nie powinno mieć miejsca. To sprawia, że nauczyciele mogą tego właśnie oczekiwać. Co prawda, nie jestem obiektywna. Moja mama zarabiała na dzisiejsze 300zł. To było mało nawet na tamte czasy. Wygrzebanie każdej kwoty na drogą składkę na prezent w postaci biżuterii czy sprzętu oznaczało, że będzie trzeba sobie od ust odjąć. Wtedy nie było żadnych +, a nawet dla dodatku mieszkaniowego byliśmy za bogaci (taak). Z czasem mama miała podwyżki pensji, ale i życie drożało. Ale i tak było kiepsko. Teraz ludzie lubią szpanować. Temat np. komunii dla dziecka. Dawniej kupowało się Biblię, łańcuszek, kolczyki czy zegarek. Dziś jak słyszę, że kupują dzieciom samochody na komunię, to się zastanawiamn, czy ten ktoś zdurniał totalnie? Choć po drodze szokiem było dla mnie, jak ludzie dawali dziecku operację uszu.
-
Ostatnie posty

Ukryty obraz tranzycji
- 13 lipca, 2024

Demokracja – iluzja czy fakt?
- 2 czerwca, 2024

Eurowizja
- 8 maja, 2024

Ludobójstwo
- 2 maja, 2024

IMIGRANCI – szaleństwo UE, czy ukryty cel?
- 13 kwietnia, 2024

POLEXIT
- 11 kwietnia, 2024
Media
Zdjęcia dodane do postów
Wideoklipy dodane do postów
Ja pamiętam praktycznie od zawsze prezenty tylko dla wychowawcy klasy. Najczęściej klasa się składała na jeden lepszy. W klasie mojego młodszego syna jest problem ze zebraniem składki nawet na papier do ksero dlatego jakoś od 6 klasy dzieci zajmują się tym same indywidualnie. Mój syn przynosi kwiaty albo raczej kwiatka jak róża. Nigdy nie było z tym problemu 😉