-
gps65 napisał nowy post
1 Share10 Komentarzy-
-
w ogóle, to kobiety dostają sporo za urodzenie dziecka, bo jeszcze parę lat temu w Rzeszowie to było coś koło 2800? przynajmniej 2000, bo becikowe + becikowe od prezydenta Rzeszowa. I tak było jakieś 10 lat temu, gdy mieszkaliśmy w tym mieście, więc wtedy to była znacznie większa kwota, niż teraz. Jestem za tym, by kobiety otrzymywały wsparcie od poczęcia, ale nie wiem, czy to tak automatycznie zamknie temat. Może to powinno być np. 5000 jednorazowo za całą ciążę? taki jasny sygnał, że to duża kwota i ściśle związana z poczęciem. To by na pewno było duże wsparcie dla młodej matki i przyczyniłoby się do komfortu psychicznego (a to przełożyłoby się nawet na samo dziecko, które to czuje).
Odnośnie artykułu, to popieram przenoszenie odpowiedzialości na mężczyzn, choć oczywiście nie zgodzę się z tym, że mężczyzna to zabijanie i destrukcja, a kobieta ochrona i budowanie. Oczywiście tak nie jest, podział przebiega gdzie indziej – te destrukcyjne cechy są czymś z kategorii grzechu. Jest wiele opinii o tym, że to raczej kobiety są bezwzględne w zabijaniu, gdy już są w takiej sytuacji. Z kolei ja jestem mężczyzną i nie czuję ciągot do niszczenia i zabijania, wręcz przeciwnie. Nie jestem w stanie pogodzić się z tym, że kobiety zabijają swoje dzieci. Ale też nie przyszłoby mi łatwo zabić zwierzęcia (nawet często robaka czy gada). Z kolei znam przypadki, gdzie to kobieta obcina łby kurom w gospodarstwie. Tak że podział wg mnie absolutnie chybiony. Oczywiście z reguły to kobiecie przypada rola opieki nad dzieckiem, a mężczyźnie konieczność polowania. Ale nie dlatego, że jest mu łatwiej, nie jest.
-
-
Ja zauważyłam, że mężczyźni wypowiadają się na różnych forach dotyczących tematu aborcji równie chętnie jak kobiety a ze statystyk wynika, że nawet częściej niż kobiety za tą aborcją są. Można by było odnieść wrażenie, że właśnie jest to w ich wygodnym interesie. Nie jest to jednak wyłącznie sprawa ani kobiet ani mężczyzn. Zdarzają się wyjątki gdzie to partner chce mieć dziecko a partnerka nie. W niektórych krajach jak Szwecja kobieta nawet nie musi informować ojca dziecka, że jest z nim w ciąży tylko udać się od razu do kliniki jak ma na to ochotę. W takim wypadku to mężczyzna jest pozbawiony swoich ludzkich praw – stawiany jest w pozycji nic nie znaczącego dawcy nasienia.
-
-
Mam inne zdanie na ten temat, choć z pewnymi kwestiami zgadzam się. Dostrzegam różnicę między kobietą, a mężczyzną, nie można jednak generalizować. To prawda, że kobiety są delikatniejsze, bardziej cierpliwe, czułe, subtelniejsze, wrażliwsze. Twierdzenie jednak, że one nie są zdolne do zabijania i destrukcji oraz, że jest to domena facetów jest nieprawdziwe. Są kobiety nieczułe, istnieją morderczynie. Wiele kobiet stosuje przemoc. Są też mężczyźni wrażliwi, delikatni, nie agresywni. Aborcja jest wspólnym problemem, nie są za niego odpowiedzialni tylko mężczyźni i nie można też mówić, że to kobieta decyduje o wszystkim. Nie wydaje mi się, że to chęć uniknięcia alimentów jest głównym powodem namowy kobiet do aborcji przez partnerów. To szerszy problem. Bardziej chęć uniknięcia odpowiedzialności i niedojrzałość są tymi powodami. Poza tym przyzwolenie społeczne i spychanie winy na kobiety za niechcianą ciążę. Nieraz słyszałem, że to zawsze jest wina dziewczyny, a nie napalonego gościa. To ona decyduje o współżyciu. W ten sposób zwalnia się mężczyzn z odpowiedzialności i utwierdza w tym, że oni mają prawo do takiego zachowania. Kiedy dziewczyna zachodzi w ciążę i nie ma przy niej nikogo, rodzina się odwraca, a facet jest tchórzem, co ma biedna robić? Jest zagubiona i zalękniona i wówczas łatwo podjąć decyzję usunięcia dziecka. Jest to problem społeczny. Nie jest winny tylko facet.
-
Pomimo moich doświadczeń uważam, że i kobiety jak i mężczyźni są różni. Nie można wszystkich mężczyzn dać do jednego wora jako drani, a kobiety dawać na piedestale. Owszem pewnie statystycznie to więcej mężczyźni okazują się tymi nieodpowiedzialnymi, ale statystyka nie może wpływać na ocenę. Sytuacje są różne. Ale ja bym jednak powiedziała, że zarówno niechęć płacenia alimentów, jak i nieodpowiedzialność, niedojrzałość na to wpływa. Czasem też inne osoby mają swoje trzy grosze. U kobiety chęć aborcji to nie tylko brak dojrzałości, nieodpowiedzialność może powodować. Brak wsparcia, to że może jest kompletnie sama, ojciec dziecka porzuca ją. Teraz też się zmieniły czasy. Uczy się wygodnego życia. Najpierw zabawa, kariera, o ciąży dopiero po 40tce by myśleli, więc tzw. wpadka nie jest na rękę. A życie też pisze swoje scenariusze.
-
-
-
Opinia mężczyzny powinna być brana pod uwagę. W niektórych krajach bez zgody ojca dziecka podobno kobieta nie może dokonać aborcji. Wiem, że niektóre kobiety zaraz mogą krzyczeć, że to ich ciało, więc one decydują, a facetom nic do tego. Ale do tanga trzeba dwojga. Dziecko nie wzięło się z powietrza. W historii znamy jedno niepokalane poczęcie. Może przecież być sytuacja, kiedy kobieta nie chce wychowywać dziecka, nie ma instynktu macierzyńskiego, nie wyobraża sobie poświęcenia następnych 18 lat na wychowanie, a jeszcze wcześniej 9 miesięcy ciąży. Może by urodziła, ale po prostu nie chce go wychowywać i z tego faktu mogłaby się zdecydować na aborcję. A przecież ojciec dziecka mógłby się zobowiązać do podjęcia odpowiedzialności wychowania.
-
Całościowo, w jednej krótkiej notatce, całego tematu aborcji się nie zawrze. Zacząć należy od tego, czy to w ogóle jest problem? Nie wiem, skąd krzykaczki proaborcyjne biorą swoje dane, bo mi nijak ze statystyk, ani ze zdrowego rozsądku, nie wychodzi te 100000 wykonywanych co rok aborcji. Przed wprowadzeniem obostrzeń było to 600 „zabiegów” – zapewne głównie z powodu zagrożenia życia matki. Sumując – nawet od zakończenia wojny, suma nie dobije do liczb, jakie pcha się do głów społeczeństwa.
Druga rzecz – jakie pojęcie o życiu mają dzisiejsze nastolatki i młode kobiety, które bombardowane są niespójnymi, lub wręcz przeciwstawnymi wizjami. W telewizji super zadbane matki, żony i bizneswoman w jednej osobie; w życiu matki i ciotki z trudem godzą obowiązki zawodowe z domowymi, dla dzieci prawie nie znajdują czasu. Ojcowie, jak są, to żyją pracą, jak ich nie ma, to zazwyczaj permanentnie.
Poza tym wywrócony porządek starszeństwa w rodzinie. Dano dzieciakom broń przeciw jakimkolwiek wymaganiom, czy kindersztubie – penalizację „przemocy w rodzinie”. Już w przedszkolu wychowawcy ładują w podświadomość dzieci, że mogą z każdą krzywdą dzwonić na policję – ale już pojęcia krzywdy nie rozwijają w ogóle.
Potem niestety wielu rodziców ulega pod szantażem donosu. Dziecko dostaje wszystko, bo 800+, o nic nie musi się starać, a teraz dodatkowo szkoła przestaje mieć jakąkolwiek moc dyscyplinującą.
Do tego trwa nagonka na dzieci w przestrzeni publicznej – każda sytuacja jest dobra, by dopiec „madce”, a dzieci nie mają prawa nimi być, bo są „bachorami”.
Internet i portale społecznościowe to już w ogóle ściek. Teraz nawet większy niż kiedykolwiek – bo AI tłumaczy brukowce całego świata, tak że można odnieść wrażenie, że wszystkie związki, to głównie problem, a nie podpora w życiu… Czort, że sam tekst ledwo da radę przeczytać – jest tak słabo tłumaczony – sedno okazuje się czytelne – partnerstwo nie istnieje, a mąż/żona i dzieci to zuo wcielone.
Jak, przy takim negatywnym bombardowaniu, myśleć pozytywnie o macierzyństwie, ojcostwie, ślubie w ogóle?
To, co dla mojego pokolenia mogło mieć znaczenie w temacie aborcji – a mam 41 lat, to ostracyzm społeczny, choć i w moich nastoletnich latach, był to problem marginalny. Dziś, odnoszę wrażenie, już nie istnieje.
Druga rzecz – ciężar opieki nad dzieckiem niepełnosprawnym – tu potrzeba racjonalnej pomocy państwa, ale i mocnej kampanii społecznej. Z tym, że niepełnosprawności, które można wykryć w badaniach prenatalnych to promil wszystkich możliwych dysfunkcji, które może mieć dziecko. Tak chętnie przytaczane osoby z zespołem downa, przy odpowiednim wsparciu mogą żyć niemal samodzielnie, ale już osoby z autyzmem, którego w większości nie jesteśmy w stanie wykryć, bywa, że nigdy nie odnajdą się w społeczeństwie. Tu jest pole do popisu.
Trzecia – i moim zdaniem najważniejsza: odpowiedzialność w ogóle. Niestety o to najtrudniej. Tu trzeba zmienić edukację w ogóle. Ale to już inny temat.
Aborcja to nie problem, problemem są przemiany społeczne, których nie przewidzieliśmy, a które najwyraźniej są dla niektórych pożądane…
-
-
- Załaduj więcej postów
Ostatnie posty
Aborcja to problem mezczyzn
- 17 kwietnia, 2024
Dziękuję za pierwszy artykuł autorski. Jest coś w tym, że gdyby mężczyzna zaopiekował się kobietą i był gwarantem, że może na nim polegać, to kobieta nigdy nie dokonałaby aborcji. W tym sensie jest prawdą, że to mężczyżni są winni tego, że kobiety muszą później cierpieć. Tylko problem tej sytuacji polega na tym, że w wyniku tego, iż są właśnie tacy egoistyczni mężczyźni, kobiety chcą mieć ten straszliwy wybór. Dlatego nie zgadzam się z ostatnim zdaniem, że „o aborcji mogą dyskutować tylko mężczyźni, bo w sytuacji, gdy mężczyzna ucieknie, to kobieta zostaje sama i tego się właśnie obawia. W mojej ocenie, gdyby było tak, że w sytuacji, gdy mężczyzna ucieka, to państwo staje się ojcem tego dziecka i kobieta nie musi się o nic martwić i jeszcze dostanie 1000+ za każdy miesiąc ciąży, nie byłoby tematu aborcji. Niestety problem w tym, że mówi się o zakazie aborcji, a tak mało mówi się o opiece państwa nad kobietami i ich dziećmi. Gdybym był politykiem to zacząłbym od drugiej strony. Wpierw opieka dla kobiet i ich dzieci, a dopiero później zakazy.