Trudno nie wierzyć w nic

Z uwagi na to, że już prawie 160 tysięcy osób obejrzało film, który wczoraj udostępniłem załączam istotny komentarz: Udostępniając ten film, chciałem jedynie dać do myślenia, a nie straszyć. I chociaż ten film (film dostępny po zalogowaniu) podtekstem lekko kpi z dogmatów religijnych, to pomimo tego zawoalowanego religijnego cynizmu, ukazuje istotę tego, że ateizm z logicznego założenia oznacza wiarę w „nic”.

Być może autorzy tego filmu mieli na celu wyśmiać wiarę, jednak stworzyli filmowe dzieło, które paradoksalnie może bardziej dawać do myślenia, niż niejedno kazanie księdza. Uważam również, że zupełnie nielogicznym jest przekonanie, że ateiści nie wierzą.

Takie założenie, że ateiści są niewierzący jest nielogiczne z uwagi na fakt, że nie da się falsyfikować hipotezy, że cały wszechświat powstał z przypadku, a Absolut - stworzyciel - Uniwersum - Bóg nie istnieje.

Z logicznego punktu widzenia brak możliwości afirmacji lub falsyfikacji powyższej hipotezy zakłada, że albo się wierzy w daną niefalsyfikowaną hipotezę, że Boga nie ma albo się wierzy w inną, że Bóg jest. Z tej przyczyny hipoteza o istnieniu lub braku istnienia Absolutu - Boga zawsze będzie tylko i wyłącznie wiarą.

Ktoś powie, że to nieprawda, bo ciężar dowodu odnosi się do tego, kto ma udowodnić daną okoliczność lub tezę.

(To jest tylko wstęp, aby zapoznać się z całością mojej argumentacji i obejrzeć film należy się zalogować i odblokować dostęp do tego artykułu.)

(...) Powyższa treść to tylko część artykułu. Aby przeczytać całość i uzyskać dostęp do źródeł należy się zalogować

   
Artykuły w pełnej wersji dostępne są tylko po zalogowaniu.
Poniżej przydatne linki: Techniczne możliwości Polskiego Fejsa
Udostępnij ten post
Oceń tekst:
00
3 komentarze
  1. Wiara – to wiara. Podpieranie jej jakimiś „dowodami logicznymi” jest jak oksymoron. Istnieje najlepszy z wypróbowanych systemów poruszania się w rzeczywistości materialnej, w której istniejemy, lub, jak kto woli, jesteśmy uwięzieni — metoda naukowa. Idąc tym tropem, dowody nieistnienia czegoś bywają trudne lub niemożliwe. Czy można udowodnić, że pod powierzchnią niewidocznej strony Księżyca nie ma mieszkających tam zielonych kosmitów? Nie można. Metoda naukowa doradza takie podejście: niczego nie wiadomo na pewno, ale najlepiej wybierać najprostsze wyjaśnienie stanu rzeczy, oraz nie zakładać istnienia skomplikowanych bytów póki nie ukażą ich dowody. To tzw. brzytwa Ockhama. Ateiści nie „wierzą” w nieistnienie Boga. Po prostu uważają że nic nie wskazuje na istnienie Boga, więc zapewne Go nie ma. Przyjęcie istnienia Boga niczego nie tłumaczy, przeciwnie — mnoży zagadki trudniejsze niż pochodzenie Wszechświata, np. jak to się dzieje że Bóg jest wszechmocny, lub skąd się w ogóle wziął, już nie wszechświat (łatwizna), lecz sam wszechświata Stwórca (to dopiero pytanie!).
    Wymyśliłem ciekawe i oryginalne „dowody” wspierające hipotezę Boga, ale z żalem musiałem uznać je za fałszywe. Jestem więc ateistą, do religii chrześcijańskiej odnoszę się z sympatią, w żadnym razie nie zwalczam jej, nieraz broniłem wobec głupich ataków fanatycznych apostołów ateizmu.
    Dalece nie wszyscy ateiści są źli lub głupi, nie należy być z góry uprzedzonym. To działa też w drugą stronę. Tak czy owak, „wiara” ateistów że Boga nie ma, to może być wiara całkiem inna niż wiara religijna. Jest to wiara prowizoryczna, jak cała wiedza naukowa, jest to po prostu na podstawie bieżąco dostępnej wiedzy rozeznanie, jak jest. Do zmiany w każdej chwili w razie napływu nowych stosownych przesłanek.

  2. Wiara jest łaską, dlatego temat ma dwa aspekty – logicznego uzasadniania, jak u Ciebie, i pewnych niekontrolowalnych wątpliwości, które powstają przez długie funkcjonowanie w rzeczywistości na sposób materialistyczny. Tracimy kontakt z rzeczywistością duchową i nabieramy wątpliwości względem jej istnienia. I może to dotyczyć także katolików, którzy tracą wiarę, bo za bardzo polegają na tym świecie. Dlatego ważne, by poważnie podchodzić do wiary, szukać relacji osobowej z Bogiem. Możemy robić to, lub tego nie robić, ale nierobienie tego jest czymś jakby zdradą względem Boga, oddalaniem się od niego i stawianiem wyżej innych spraw (stawianiem wyżej innych bogów/bożków). Kościół katolicki jest wspólnotą misyjną, ewangelizacyjną, jeśli nie ewangelizuję, to nie wypełniam pewnej misji, która polega na tym, że Bóg posłał mnie w świat. Możliwe, że jeśli nie ewangelizuję, dałem się „zewangelizować” światu. Prosta droga, by stać się światem – niewierzącym. Wtedy nie jest to efekt cynicznego wyboru z mojej strony, ale efekt zaniedbań, lenistwa, odwrócenia się od Boga.

Zostaw komentarz